Coś się kończy, coś się zaczyna

No i znów nastał ten dzień, ostatni w roku - sylwester. Przygotowania do zabawy trwają w najlepsze. O północy znów będzie przeciążenie linii telefonicznych (składanie życzeń), otwieranie szampana oraz oglądanie pokazów sztucznych ogni.

Dla mnie jednak nie tylko o to chodzi w tym święcie.

Koniec roku to dla mnie koniec pewnego etapu w życiu. Chce zamknąć za sobą wszystkie sprawy, problemy. Chce zapomnieć i zacząć wszystko od nowa. Dla mnie znaczy to naprawdę wiele. Mogłabym to nazwać pewnego rodzaju postanowieniem noworocznym. Oczywiście mam ich wiele, ale myślę, że to jest najważniejsze. Zmiana na lepsze.

Czasami przychodzi taki czas, kiedy uświadamiamy sobie, że coś co było pięknie - kończy się i trzeba iść dalej. Być może niedługo spotka nas coś lepszego. Tak samo jest z nowy rokiem.

Jenak nasuwa mi się tu pewne pytanie.

Czy warto walczyć o to co się skończyło, aby to odzyskać ? 

Z jednaj strony myślę. że tak. Jeśli bardzo tego pragniemy i dawało nam to wielkie szczęście - dlaczego by nie spróbować jeszcze raz? Jednak z drugiej strony, czy warto komplikować to wszystko? Czasami zaczyna też brakować sił i nadziei.

Mój przepis na szczęście? Walczyć do końca sił, a gdy to nie pomoże po prostu iść dalej i nie patrzeć za siebie. Trzeba wierzyć w lepsze jutro i nie martwić się tym, co było. Najwidoczniej tak musiało się stać, aby teraz mogło nas spotkać coś lepszego. Więc potraktujmy nasze upadki jak lekcje życia.